Wrócił po trzyletniej przerwie
- Published in News

Osiemnaście punktów zgromadzili w rundzie jesiennej „B-klasy” w grupie „B” piłkarze Gromu Poczesna. Taki wynik sprawia, że pocześnianie sklasyfikowani są na piątym miejscu i wciąż mają szansę na końcowy sukces.
Kolejnym gościem Konrada Cinkowskiego w przerwie zimowej był Michał Wrzosowski. Wychowanek LKS Kamienica Polska powrócił do gry po trzyletniej przerwie, a w rozmowie z naszym serwisem opowiada o powodach tej decyzji, aktualnej postawie swojej drużyny oraz przygodzie ze... speedrowerem.
- Runda jesienna dla Gromu Poczesna łatwa nie była. Sześć zwycięstw i pięć porażek, to wynik, który Was... no właśnie, satysfakcjonuje czy nie?
- Myślę, że jest to w miarę uczciwa zdobycz punktowa, biorąc pod uwagę ciężki początek sezonu. Na pewno spore znaczenie ma fakt, że nie posiadamy własnego boiska i w głównej mierze jednostki treningowe odbywamy na orliku. Do tego dochodzi długa przerwa między sezonami, trochę roszad w drużynie i zanim to wszystko zaskoczyło, trochę czasu musiało minąć. Brakowało szczęścia w tych pierwszych meczach, ale muszę też przyznać, że w drugiej części rundy, to szczęście do nas wracało, przez co zakończyliśmy ją serią pięciu zwycięstw.
- Do lidera z Myszkowa tracicie dziewięć „oczek”, ale do drugiej Dąbrowianki i Lelovii już tylko cztery. Jest plan walki o awans?
- Według mnie na takim poziomie rozgrywkowym trzeba walczyć o awans, więc plan oczywiście jest. Potencjał w drużynie mamy spory, udało nam się w końcu wygrać z liderem oraz wiceliderem tabeli, ale żeby awansować trzeba grać naprawdę równo przez cały sezon.
- Indywidualnie chyba możesz być zadowolony ze swojej postawy?
- Biorąc pod uwagę, że do grania wróciłem w zeszłym sezonie po około trzyletniej przerwie, to względnie jestem zadowolony. Do optymalnej dyspozycji jeszcze trochę brakuję, ale z meczu na mecz czuję się coraz lepiej.
- Nad jakimi elementami twoim zdaniem musisz szczególnie popracować, aby było jeszcze lepiej?
- Przede wszystkim przygotowanie fizyczne. Po takiej długiej przerwie było to najcięższe do odbudowania, przez co mocno brakowało mi kondycji i szybkości na boisku.
- Ostatni mecz ligowy zagraliście w połowie października, a rundę wiosenną macie rozpocząć dopiero 11 kwietnia meczem z GKS II Koziegłowy. Pół roku przerwy, to bardzo długa przerwa.
- Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Przerwa jest bardzo długa i brakuje tych meczów, ale musimy brać pod uwagę warunki atmosferyczne i racjonalnie zaplanować sezon, aby wyrobić się ze wszystkimi meczami. Jeśli jednak byłaby opcja skrócić przerwę, to byłbym „za”.
- Oczywiście przed rundą wiosenną zagracie mecze towarzyskie. Wiemy już, że zagracie pięć takich spotkań. To optymalna liczba?
- Okaże się na koniec sezonu, ale jeśli byłoby ich parę więcej, to też bym się nie obraził (uśmiech).
- Na razie grasz na poziomie B-klasy. Myślisz o poszukaniu klubu w którejś z wyższych lig?
- Nie myślę o szukaniu, ale jeśli pojawi się jakaś propozycja, to dopiero będę się zastanawiał. Do Gromu Poczesna wróciłem, ponieważ dostałem możliwość trenowania młodzieży w tym klubie i rozwijania się jako trener – na tamten moment to było dla mnie priorytetem.
- Grałeś również w LKS Kamienicy Polskiej oraz MKS-ie Myszków. Udało ci się zebrać tam doświadczenie inne niż na co dzień czerpiesz z gry w Gromie?
- Jasne, że tak. Takie doświadczenie z wyższych szczebli jest często ważniejsze niż czyste umiejętności. Jak to mówią – czasami lepiej mądrze stać niż głupio biegać.
- W którym z tych zespołów twoim zdaniem było „bliżej” pod względem gry czy organizacji do Gromu?
- Ciężkie pytanie. Każdy klub jest inny, ma swój klimat i swoje cele. Na pewno w każdym z tych klubów są osoby, które chcą jak najlepiej i dążą do ich rozwoju.
- Każdy chłopak u progu kariery ma swoje marzenia. Czyim Ty chciałeś zostać następcą i w jakim klubie czarować swoją grą?
- W moich młodzieńczych latach uwielbiałem oglądać starą dobrą tiki-takę w wykonaniu FC Barcelony, w środku pola brylowali Xavi z Iniestą i to oni robili na mnie największe wrażenie. Natomiast jeszcze wcześniej z polskich boisk był to Maciej Żurawski z Wisły Kraków.
- Na swoim koncie masz także epizod związany z jazdą w lewo w pocześniańskiej sekcji speedrowera, gdy ci stawiali pierwsze kroki i ścigali się jako amatorzy. Nie myślałeś, aby skupić się właśnie na tym sporcie?
- Nie, nigdy nie ciągnęło mnie do jakiegoś profesjonalnego trenowania tego sportu. W tamtym okresie to był dla mnie przede wszystkim bardzo fajnie spędzony czas z kolegami i bardzo fajnie, że dla tych, którzy złapali zajawkę, tak wspaniale się to rozwinęło w naszej gminie.
- Na „Bargły Arena” jednak szło ci naprawdę nieźle. W czerwcu będzie dziesięć lat, jak dzierżysz miano rekordzisty toru (śmiech).
- No proszę, nawet nie wiedziałem, że tak długo przetrwał. Może faktycznie trzeba było jeździć na rowerze, zamiast biegać za piłką (śmiech).
- Dziękuję za rozmowę. Chciałbyś coś dodać na koniec od siebie?
- Ja również bardzo dziękuję. Wszystkim czytelnikom wysyłam sportowe pozdrowienia i życzę dużo zdrówka w tym roku!
cz-piłka.pl, rozmawiał Konrad Cinkowski, foto: Waldemar Deska